W maju jestem głodna. Nie, nie głodna, zachłanna, łapczywa i pazerna. Codziennie przeżywam zaskoczenie, że powietrze jest już ciepłe i tak pachnie, mimo że maj ogółem wyjątkowo zimny i mokry. Że zielono tą pierwszą świeżą zielenią, że wszystko młode i chrupiące, i że na ulicach już pierwsze stragany z truskawkami, a szparagi na każdym stoisku z zieleniną.
I cały czas mam wrażenie, że to jeszcze tylko jeden dzień, że może do następnego weekendu, zaraz zieleń poszarzeje, a truskawki, które jeszcze przecież nie dojrzały, jutro oklapną.
Zaopatrzyłam się w pęczek białych i zielonych szparagów. W młode buraczki, koperek i zsiadłe mleko. I w boczuś. Spędziłam godzinę w kucki przed półką z włoskimi winami. Będzie się działo.
Katarzyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz