To ciasto kojarzy mi się li i jedynie z moją przyjaciółką
Natalią. Uwierzcie mi, nie można go zepsuć. Wychodzi piękne, z wyglądu i smaku
jak drożdzowe. Nie doceniłam jej. I chociaż ciasta jej nie wychodzą, bo zamiast
iść do sklepu i kupić konieczne produkty, woli stosować zamienniki, robi
genialnie ryby.
Potrzebujemy:
1 szklankę maślanki (tu Natalia dodała kefir, nie polecam)
3/4 szklanki cukru, kto jest łasuchem - śmiało - cała szklanka
2 i 1/2 szklanki mąki (wychodzi zarówno z jasnej pszennej
jak i z ciemnej mąki)
1/2 szklanki oliwy z oliwek (bez obaw, nie zmienia smaku)
lub oleju
2 jajka (jeśli małe to trzy)
3 łyżeczki proszku do pieczenia (litościwie przemilczę, co
dodała Natalia, przyjaźnimy się bardzo długo)
torebkę cukru wanilinowego lub, jeśli macie, ziarenka z laski wanilii
Wszystko zmieszać, kolejność dodawania nieistotna. Mieszamy
w misce, łyżką, zgarniając mocno od spodu. I tyle. Wylewamy na blachę wyłożoną
pergaminem i na wierzch kładziemy owoce sezonowe. Robiłam to ciasto z
truskawkami, malinami, wiśniami, jabłkami i morelą. Czekam na gruszki.
Na wierzch kruszonka. Sposobów i rodzajów jest mnóstwo.
Bardziej suche, bardziej wilgotne. Najczęściej biorę 1/4 kostki masła, dosypuję
mąkę i cukier, bez specjalnych proporcji. Nie przepadam za słodkim, więc cukru
może 1/4 szklanki, mąki pół szklanki i zaczynam palcami wyrabiać ciasto,
dodajac mąkę, aż konsystencja zrobi się dość sucha i zaczną tworzyć się grudki.
Wysypujemy kruszonkę na owoce i gotowe.
180 stopni, około 45 minut.
Jeśli owoce opadną Wam na spód należy udawać, że tak miało
być. Egzemplarz powyżej - z ciemnej mąki, z malinami.
Atena