W dzieciństwie zdecydowanie nie byłam stworzeniem
kuchennym. Więcej uroku miały dla mnie zakamarki pól, parków i
starego młyna, niż zakamarki kuchni. Pamiętam jednak pewne prace kuchenne, do
których nie trzeba było mnie zaganiać. Do nich należało przebieranie płatków
róż. Zawsze w wakacje był taki dzień, w którym wracaliśmy z działki z
reklamówką obłędnie pachnących kwiatów róży. W wielkiej misce zimnej wody myłam pąki, oskubywałam je z płatków i odrywałam białe końcówki. Przeganiałam stada małych błyszczących czarnych żuczków i ukradkiem podjadałam pojedyncze płatki, bo przecież jedzenie kwiatów to sama magia i kwintesencja księżniczkowania (nawet jeśli księżniczkowanie ma obdarte kolana i poplamiony podkoszulek). Gotowe płatki dziadek ucierał z cukrem w
makutrze, a babcia przekładała do wyparzonych słoików. Całe mieszkanie pachniało jak letnie popołudnie.
Teraz muszę się ograniczać do tego, co uda mi się tu czy tam podskubać. A marzy mi się powrót z targu z wielką reklamówką płatków i zapełnianie szafki słoikami konfitury, przecieru, różanego cukru i syropów.
Z wczorajszego plądrowania maminego ogródka, oprócz
wczesnych truskawek i czereśni, przyniosłam właśnie cztery kwiaty róży. Między
płatkami znalazł się nawet czarny błyszczący żuczek. Płatków wyszła niecała
miseczka, nie było w zasadzie ani co ucierać, ani smażyć. Postanowiłam jednak
odtworzyć pewien specjał zakupiony w zeszłym roku u Turka pod Młynem, który na
początku ubiegłych wakacji dodawałam dosłownie do wszystkiego - kanapek,
serków, jogurtu, wody mineralnej, herbaty - płatki róży w syropie cukrowym.
garść płatków róży (róża pomarszczona)
ćwierć szklanki wody
sok wyciśnięty z połowy cytryny
pół szklanki cukru
Wyganiam żuczka, płatki przebieram, myję w zimnej
wodzie i odcinam białe końcówki. Ciasno układam płatki w wygotowanym słoiczku,
w rondelku rozpuszczam w wodzie cukier, dodaję sok z cytryny, doprowadzam syrop do
wrzenia i zalewam nim płatki. Zakręcony słoik pasteryzuję 20 minut i
odstawiam wieczkiem do dołu. Pozwolę im się kilka tygodniu
uleżeć, zanim wylądują w jogurcie.
Katarzyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz