środa, 3 września 2014

Uwaga, może zawierać duże ilości orzechów arachidowych

To było tak. W Berlinie, w Zsa Zsa Burger, wisiałam nad menu, nie mogąc się zdecydować, czy pochłonąć pięknego soczystego halb-durch burgera, czy spróbować ciekawostki, która od razu przykuła moją uwagę - Erdnuss-suppe mit Chilli, czyli zupy z orzeszków ziemnych z chilli. Ponieważ po całym dniu spędzonym na nogach żołądek krzyczał o mięso, postanowiłam tymczasowo jednak zapchać się burgerem (ależ dobrym!), a zupę odtworzyć w domu, na podstawie wpisanych w menu ostrzeżeń dla alergików, własnego wyobrażenia o tym, jak ta zupa powinna smakować i dostępnych przepisów. 

Przepisów na ostrą zupę z orzeszków ziemnych jest mnóstwo i jakoś żaden nie pasował w pełni do tego mojego wyobrażenia. W rezultacie z kombinacji kilku przepisów wyszła zupa zaskakująco smaczna, kremowa, słodko-ostra. Aczkolwiek osobom nieprzyzwyczajonym do ostrych potraw, proponuję ilość ostrego sosu i papryczek zmniejszyć co najmniej o połowę. No i jeśli ktoś liczy kalorie... szklanka masła orzechowego mówi sama za siebie (choć myślę, że przy połowie tej ilości zupa dalej będzie czarowała - do wypróbowania następnym razem).


Lista składników:

łyżka oliwy
szklanka posiekanej cebuli
szklanka pokrojonych drobno łodyg selera
0,5 łyżeczki soli
łyżeczka imbiru startego lub przeciśniętego przez praskę do czosnku
łyżka drobno pokrojonych papryczek chilli
łyżka ostrego sosu (np. tabasco; w mojej zupie wylądowała łyżeczka sosu z ghost peppers)
2 szklanki bulionu warzywnego lub drobiowego
szklanka mleka kokosowego
2 szklanki obranych i pokrojonych batatów
2 szklanki przecieru pomidorowego
szklanka masła orzechowego  gładkie lub z kawałkami orzechów)
łyżeczka sosu sojowego (opcjonalnie)

Do przybrania

pokrojone fistaszki
natka pietruszki
plasterki ostrej papryki (chilli, pepperoni)

W garnku o grubym dnie rozgrzewam oliwę, dodajemy cebulę, selera, papryczki i sól. Smażę na małym ogniu, często mieszając, aż zmiękną (cebula nie powinna zbrązowieć).

Dodaję imbir i ostry sos, dokładnie mieszam z cebulą i selerem, po czym zalewam bulionem i mlekiem kokosowym (podobno warto wcześniej osobno wymieszać mleko kokosowe i bulion, ale wlewałam do garnka osobno i nie stwierdziłam komplikacji). Wrzucam pokrojone bataty. Na chwilę zwiększam ogień, doprowadzam zupę do wrzenia, a następnie gotuję na małym ogniu, aż bataty zmiękną (ok 25 minut, nie wymaga mieszania).

Odlewam z garnka pół szklanki zupy i rozprowadzam w niej dokładnie masło orzechowe (tutaj rzeczywiście taki zabieg ułatwia życie, mimo że trzeba później umyć dodatkowe naczynie). Miksturę wlewam do zupy razem z przecierem pomidorowym. Blenduję, zupa nie musi być idealnie gładka.  Żeby oszczędzić sobie przelewania porcji zupy do stojącego blendera, najwygodniej będzie posłużyć się blenderem ręcznym. Jeśli producent blendera nie dołączył do zestawu nakładki chroniącej przed pryskaniem, a nie chcemy mieć całej kuchni w pomarańczowe plamki, to polecam patent Altona Browna z rozciętym frisbee.





























Zupę można od razu rozlać do miseczek, ozdabiając zieleniną, orzeszkami i chilli. Ale najlepsza jest na następny dzień, kiedy smaki zdążą się ładnie poprzenikać.

Zupa gościnnie też na Kukbuku :)

Katarzyna