czwartek, 13 marca 2014

W poszukiwaniu idealnej kokosanki

Kokosanki to trudny temat. Zaraz po babcinych orzeszkach z kruchego ciasta wypełnionych masą kakaową (była do nich specjalna forma na długiej drewnianej rączce, a piekło się je na gazie, nie w piekarniku), kokosanki chyba najbardziej ze wszystkich wypieków kojarzą mi się z dzieciństwem. Chrupiące z wierzchu, z wilgotnym miękkim wnętrzem, przynoszone w kartonowym pudełku z osiedlowej cukierni, czekały na niedzielnym stole wyłożonym białym obrusem na czas podwieczorku.

Próby odtworzenia tamtego smaku długo kończyły się fiaskiem. Kokosanki okazywały się za suche, nie dość kruche, zbyt gumiaste albo gliniaste. Ostatecznie trudny temat okazał się mieć najprostsze - trzyskładnikowe rozwiązanie. 

Lista zakupów:

1 jajko
70 g cukru pudru
100 g wiórków kokosowych

Białka ubijam na sztywno, pod koniec ubijania dodając cukier i żółtka. Wsypuję wiórki i mieszam delikatnie, żeby masa nie straciła puszystości. 

Na natłuszczoną blachę wykładam kuleczki masy kokosowej (rozmiar według uznania, od orzecha włoskiego do limonki; małe wychodzą mniej wilgotne), piekę w 170 stopniach do zrumienienia (około 15 minut). 


Katarzyna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz