Wierzę, że gdybym nie
przeczytała w pewnym momencie, że francuskie makaroniki za pierwszym razem po prostu nie
wychodzą, udałyby mi się bez większego problemu. Niestety, najpierw przekombinowałam z łączeniem różnych przepisów, skupiając się raczej na tym, co
może się nie udać, niż na smaku. Efekty wyglądały żałośnie. Później zepsuł się piekarnik, zamieniając cała
blachę ciastek w czarne wiórki. Wreszcie uwierzyłam, że tajemnica udanego makaronika tkwi nie w fazie księżyca, sezonowaniu białek i tańcach na łące o północy, ale w konsystencji masy. Makaroniki zaczęły wychodzić.
Jeszcze drobna korekta tu i ówdzie, dostosowanie temperatury, liczby uderzeń o blat, zmiana silikonowej podkładki na stary dobry papier do pieczenia, i z piekarnika wyszła pierwsza niepopękana partia, ze spodami, stópkami, chrupiącą skorupką i lekko kleistym wnętrzem. Jaka byłam z siebie dumna!
Przepis gościnnie w Kukbuku.
Poniżej kilka uwag, które mogą się okazać pomocne:
- przesianie mielonych migdałów
może zająć trochę czasu, może się na przykład okazać, że wymagają one
domielenia, dlatego warto zacząć od tej właśnie czynności; obniży to poziom stresu (aaargh, zaraz z ubitych białek zrobi mi się biała paciaja! no i masz babo paciaję);
- makaroniki będą płaskie i
niewyrośnięte, jeśli masa będzie zbyt rzadka; jeśli zbyt gęsta – zamiast
gładkich ciastek wyjdą brzydkie bryłki; powinna być jednolita, gładka, ale nie
płynąca, lepić się do szpatułki i leniwie rozchodzić po dnie miski (właściwie, dobrym określeniem będzie tu: rozłazić);
- banieczki powietrza w cieście
spowodują pękanie makaroników w trakcie pieczenia; aby tego uniknąć, wystarczy
kilka razy (5) mocno uderzyć blachą z makaronikami o blat
kuchenny przed włożeniem do piekarnika.
Jednak najważniejsze w makaronikach
jest to, że nawet popękane, niewyrośnięte czy z rozlaną stopką, smakują
świetnie.
Bon apetit!
Katarzyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz