wtorek, 19 sierpnia 2014

Oswajanie makaroników

Wierzę, że gdybym nie przeczytała w pewnym momencie, że francuskie makaroniki za pierwszym razem po prostu nie wychodzą, udałyby mi się bez większego problemu. Niestety, najpierw przekombinowałam z łączeniem różnych przepisów, skupiając się raczej na tym, co może się nie udać, niż na smaku. Efekty wyglądały żałośnie. Później zepsuł się piekarnik, zamieniając cała blachę ciastek w czarne wiórki. Wreszcie uwierzyłam, że  tajemnica udanego makaronika tkwi nie w fazie księżyca, sezonowaniu białek i tańcach na łące o północy, ale w konsystencji masy. Makaroniki zaczęły wychodzić. 

Jeszcze drobna korekta tu i ówdzie, dostosowanie temperatury, liczby uderzeń o blat, zmiana silikonowej podkładki na stary dobry papier do pieczenia, i z piekarnika wyszła pierwsza niepopękana partia, ze spodami, stópkami, chrupiącą skorupką i lekko kleistym wnętrzem. Jaka byłam z siebie dumna!

Przepis gościnnie w Kukbuku.

























Poniżej kilka uwag, które mogą się okazać pomocne:

- przesianie mielonych migdałów może zająć trochę czasu, może się na przykład okazać, że wymagają one domielenia, dlatego warto zacząć od tej właśnie czynności; obniży to poziom stresu (aaargh, zaraz z ubitych białek zrobi mi się biała paciaja! no i masz babo paciaję);

- makaroniki będą płaskie i niewyrośnięte, jeśli masa będzie zbyt rzadka; jeśli zbyt gęsta – zamiast gładkich ciastek wyjdą brzydkie bryłki; powinna być jednolita, gładka, ale nie płynąca, lepić się do szpatułki i leniwie rozchodzić po dnie miski (właściwie, dobrym określeniem będzie tu: rozłazić);

- banieczki powietrza w cieście spowodują pękanie makaroników w trakcie pieczenia; aby tego uniknąć, wystarczy kilka razy (5) mocno uderzyć blachą z makaronikami o blat kuchenny przed włożeniem do piekarnika.

Jednak najważniejsze w makaronikach jest to, że nawet popękane, niewyrośnięte czy z rozlaną stopką, smakują świetnie.

Bon apetit!

Katarzyna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz